Jak Woda
Gdy jesteś dookoła jak woda
Płyń, mówi mi głos we mnie
Burzę przynosi mi pogoda
A ja chcę płynąć przed siebie
Jak na morzu trzaskają we mnie fale
Jesteś wszędzie wokół mnie jak ta woda
Wiem, że nie obchodzą Cię moje żale
A na mnie działa ta morska uroda
Chyba powinnam złapać za ster
I zawalczyć o inny brzeg
A rejs ciężki, jak Twój charakter
Omijanie sztormów, to trudny zabieg
Przede mną walki z burzami
Ale nie chcę utonąć
I gdy niebo rzuca we mnie piorunami
Ja muszę dalej sama płynąć
Wiem, Ty wolisz inny statek
A chciałam zatrzymać się z Tobą na jednej plaży
Na Twoim morzu ja to słaby dodatek
Na ten kierunek ster się już nie odważy
Kolce
Wokół niej rosną kolce
Czują się jak w martwym ogrodzie
Przegrała już w tej walce
Utonęła w ciemnej wodzie
Która nadal ją pochłania
Karmi się zło resztkami światła
Pozostałości dobra zasłania
Na zawsze w niej zakwitła
Już nawet nie czuję jak rani
W bliznach już cała
Porównywana do drani
Ta ciemność ją podniecała
Z wiekiem zaczęła zabijać
Bo choć oddycha, to bez emocji
Woli kolejne kolce wbijać
Pozostając sama w izolacji
Moja Gwiazda
Nazwę niebo Twoim imieniem
Zapiszę w gwiazdach kolor Twoich oczu
Powiem im, że jesteś moim marzeniem
I że przy Twoim obliczu
Dla mnie są marnym obrazem
Już wiem, że bez nich noc może być jasna
Bo gdy jesteśmy razem
Ciemność na chwilę przestaję być straszna
I już nawet nieba brak
Przestaję być dla mnie istotny
Bo gdy tylko dajesz znak
Nawet księżyc staję się markotny
Potrafisz zastąpić mi jego miejsce
Zapalasz dla mnie słońce
Zaczynam wierzyć Twojej trosce
Zapominając wszystkie złe końce
Kłapouchy
Czuję się jak Kłapouchy, już nic mnie nie zaskakuje
Czekam z twardą miną, jestem jak z kamienia
I chyba z przyzwyczajenia szczęścia już nie brakuje
Osioł, który ma wiecznego lenia
Który dopiero teraz postawił na ambicje
Teraz znowu piszę, znowu zamykam się w sobie
Tylko ja mam tak ciężką amunicje
Takich emocji nie znajdziesz w innej osobie
Więc patrz, gdy siedzę z podkulonym ogonem
I szukaj w tym smutku ostatniej jasnej gwiazdy
Spadnie gdzieś nad uczuć oceanem
I nie wyobrazisz sobie, jak bogate będę mieć jazdy
Gdy ta ciemność pochłonie mnie w całości
A ja znów będę na to patrzeć obojętnie
I nie znajdziesz we mnie miłości
Gdy jestem z nimi, a czuję się samotnie
Zmysły
Daj mi dotyk, bym mogła Cię poczuć
Chcę Cię głaskać, zapominając o świecie
Dzięki niemu, zgubić się w krainie uczuć
Poczuć się jak w miłosnym labiryncie
Daj mi słuch, bym mogła słyszeć lepiej
Jak mówisz, że jesteś, że kochasz
Chcę słuchać, bym mogła poczuć głębiej
Że jutro będziesz, że nie zapominasz
Daj mi zapach, bym Tobą oddychała
Niech ciągnie się za mną, chcę Tobą pachnieć
Bym miała Cię na bluzie i w niej spała
I gdy zasnę mogła za nim do nieba lecieć
Daj mi smak, bym mogła się Tobą karmić
Będę Cię pić do dna, słodzić życie delikatnie
Czuć jak papierosa, gdy zaczyna się dymić
I niech już zawsze smakuje mi tak bajecznie
My Poeci
My zakochani poeci rzucamy uczuciami
Nie zrozumiesz szukania negatywów
Tego, ze chcemy popsuć się sami
I naszych chorych umysłów
Które chcą szukać w bieli czerni
Co noc barwimy kolory tęczy
My, zbyt często miłosierni
Chociaż znów nas to dręczy
To zakochani jesteśmy w nieszczęściu
Szukając nas w innej osobie
Chcąc kogoś kto widzi w naszym odbiciu
Coś więcej niż chore fobie
Kto zobaczy jeszcze resztki dobra
I wybaczy, ze zmieszaliśmy je z bólem
Szukaj wśród brudu srebra
A zrozumiesz ile łączy nas z żalem
Dupek & Romantyk
Czekaj, bo znowu mi się miesza
Daj mi chwile na łączenie dupka z romantykiem
I choć ta propozycja mnie rozśmiesza
Ta poza staje się dla mnie narkotykiem
Chyba mogę to nazwać
Okiełznaniem mojej złości
I muszę tutaj przyznać
Ze chyba musimy nadrobić zaległości
Bo nie było mnie tyle czasu
Ale dziś mogę Cie ze sobą zabrać
Możesz znaleźć mi znaczenie sensu
A ja spróbuje się nie nabrać
Nie zostawić u Ciebie znów mojego kawałka
Tego pierwszego nie chce odbierać
Nie powiem, ze to pomyłka
Bo pozwalam Ci się o niego opierać
Słyszę, ze telefon zaczyna dzwonić
Słyszę, ze telefon zaczyna dzwonić
Musisz poczekać aż wyłączę dźwięk
Nikt nie może mi dziś zabronić
Patrzenia na Twój wdzięk
Teraz tylko Ciebie chce słyszeć
Miedzy nami nie ma miejsca na cisze
Stare ślady chce zatrzeć
Te chwile są coraz droższe
I nie musisz mi o nas mówić
Chce Cie jako znak zapytania
Chce się tymi znakami bawić
Potrzebuje chyba Twojego szeptania
Chce z Twoich oczu dziś czytać
Nasza melodia jest zgrana
Nie pytaj czy chce zostać
Zostanę, by trzymać Cie do rana
Zapomnij o swoim wahaniu
Nie pora dziś na marudzenie
Zaśniesz na mym ramieniu
I chyba spełnisz tym moje marzenie
O tym, ze do mnie wracasz
Ale jutro z Tobą to tylko sen
Bo kolejnego dnia się odwracasz
Znów odbierasz mi tlen
I spadam w dół jak smutny deszcz
Już gdy wracam
I chyba czuje zimny dreszcz
Gdy myślę o tym jak się dla Ciebie staczam
Piękno Motyli
Siedzę przy oknie, zapisuje co czuje
I myślę, ze to wszystko łączy mi się z bólem
Sama dziś po tej krainie szybuje
Ale nie jestem już tym pięknym motylem
Bo chyba gubię barwę ładnych slow
I traci się gdzieś kolor moich skrzydeł
Nie potrzeba tu było cudów
Bym nauczyła się nowych źródeł
Na pozyskanie innego ubarwienia
Zaczęła się topić w bieli i czerni
Co noc mnie to namawia
Dla tych, którzy są mi wierni
Odmienię te złe barwy
Narodzą się motyle
Znikną gdzieś te larwy
Razem ze słońcem powitamy nowe azyle
Czasem myślę, ze powinnam stad odlecieć
Czasem myślę, ze powinnam stad odlecieć
Wymieszać się z promieniami
I jak bardzo bym miała chcieć
Tak bardzo to sobie cenie
Nie potrafię już od tak wylecieć
I pozostawić moje kokony
By więcej nie słyszeć
Ze ich głos jest zmęczony
Miał mi pokazać kolor lepszego jutra
A zniknął tam uśmiech dziecka
I taka już nasza natura
Dla nas samych bywa zdradziecka
Twój Obraz
Gdy piszę za każdym razem widzę Twój obraz
I nie mogę zrozumieć, jak może być rozmazany
Nie chce tego wypominać, nie ze to uraz
Chce na chwile wrócić, na chwile otworzyć rany
By wspomnieć Cie znowu, masz tu swoje miejsce
Bo wiesz jaka jestem, gdy nie na wszystko jestem obojętna
Lubie do Ciebie wracać myśląc, ze to tu zostawiłam serce
I wszystkich to może zdziwić, bo przecież nie chodzę smutna
Widzisz skarbie, tylko tego potrzebowałam
I mimo wszystko, ja chciałam być blisko
I chyba przykro, ze nie widziałam ile miałam
A gdy to straciłam, upadłam tak nisko
Najgorzej, ze już nie umiem się z tego podnieść
I zostaje w tym miejscu, myśląc tylko
Jak mam do Ciebie biec, skoro nie umiem iść
A tak bardzo chce być tam gdzie zostawiłam wszystko
Poniżej film z tytułowym wierszem, zapraszam :)
ZAKUP KSIĄŻKI "MOONLIGHT" WYŁĄCZNIE NA FACEBOOKU, PODANYM NA STRONIE BLOGA